Żywa lekcja historii w Starostwie
29 Czerwca 2021Dziś w naszym urzędzie zebrała się Powiatowa Rada Kombatantów i Osób Represjonowanych przy Staroście Kieleckim. Spotkanie poprowadzili starosta kielecki Mirosław Gębski oraz członek Zarządu Powiatu w Kielcach Stefan Bąk.
Kombatantów: Halinę Rutecką ze Związku Sybiraków, Wandę Małasińską ze Związku Kombatantów RP i byłych Więźniów Politycznych, Zenona Wieczorka ze Stowarzyszenia Szarych Szeregów i Stanisława Markowicza ze Związku Inwalidów Wojennych RP przywitał starosta kielecki. - Cieszę się, że możemy się z państwem spotkać i porozmawiać o rzeczach dla Państwa ważnych - mówił Mirosław Gębski.
Obecny był również Karol Fijałkowski, pełnomocnik marszałka ds. kombatantów i osób represjonowanych.
Jednym z punktów posiedzenia był wybór przewodniczącego Powiatowej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych przy Staroście Kieleckim. Jak zwrócił uwagę członek Zarządu Stefan Bąk ostatnie posiedzenie Rady odbyło się 9 grudnia 2019 roku. Pandemia koronawirusa ograniczyła działalność Rady.
Przewodniczącym została pani Halina Rutecka ze Związku Sybiraków.
Ważną częścią spotkania była wymiana wspomnień wśród kombatantów. Obecni na posiedzeniu przedstawiciele Młodzieżowej Rady Miejskiej w Nowej Słupi w skupieniu i z wielkim zainteresowaniem słuchali historii życia pani Haliny Ruteckiej i pana Stanisława Markowicza. Była to dla nich żywa lekcja historii.
Halina Rutecka z domu Wołoncewicz urodziła się 26 listopada 1938 roku w Prużana, obecny miasto na terenie Białorusi, niedaleko Brześcia. - Tatuś miał majątek ziemski, duży, bo 643 hektary ziemi. Mama była kierowniczką szkoły, a tatuś był starostą w Prużanie przed wojną, dlatego zostaliśmy skazani na 20 lat zesłania na Sybirze. Wywieziono nas z domu rodzinnego 21 czerwca w 1941 roku. Wszyscy mężczyźni w wieku poborowym zostali zabrani, a nas skierowano w nieznane - opowiadała pani Halina. Kiedy ją wraz matka i rodzeństwem wywieziono, miała ona niecałe 3 lata. Podróż trwała ponad dwa miesiące i nie była łatwa, na miejsce dotarli 18 sierpnia 1941 r. Choć jak zauważa pani Halina, mogli mówić o szczęściu, wywiezieni na Sybir byli w czerwcu. - Ci, co jechali w lutym to połowa zamarzła w wagonach - opowiadała. Halina Rutecka pamięta, jak musieli przeprawiać się przez rzekę. - Proszę sobie wyobrazić matka z 3 dzieci stoi w kolejce i czeka na śmierć. Wprawdzie "Enkawudziści" nie strzelali do ludzi, ale strzelali do łodzi. Niestety łodzie się zatapiały razem z ludźmi - mówiła. Po dotarciu na miejsce rozpoczęła się dramatyczna walka o przetrwanie. Głód i chłód były nie do zniesienia. Mama i rodzeństwo pani Haliny musieli pracować po 12 godzin dziennie za kilkanaście gramów chleba. Po 5 latach wrócili do Polski. Wszystko musieli zacząć od zera, ale cała rodzina znów była razem. Ojciec pani Haliny przeżył wojnę.
Jedną z najważniejszych pamiątek dla pani Haliny jest mapa przedstawiająca Polskę w 1771 r. - To jak relikwia jest przechowywane u mnie w domu. Przez te wszystkie lata zesłania i cierpienia, była to jedyna namiastka polskości - mówiła pani Halina, która miała ze sobą też pamiątkowe zdjęcia swoich rodziców.
Historię życia pani Haliny możemy również zobaczyć w filmie przygotowanym przez Instytut Pileckiego.
Zenon Wieczorek - Miałem 11 lat jak ojca aresztowali, został stracony w Oświęcimiu. Pomagała nam rodzina i udało nam się przeżyć okupację - wspominał pan Zenon.
Stanisław Markowicz urodził się 10 maja 1936 roku w Aleksandrowie koło Biłgoraja. Był w pierwszej klasie, kiedy trafił do Majdanka wraz z młodszą siostrą i mamą. - Marysia nie przeżyła obozu. Zmarła na rękach mamy. Mama przeżyła Majdanek - opowiadał. Pan Stanisław spędził w Majdanku 4 miesiące. Trafił do szpitala. Było tam 1200 dzieci. Codziennie umierało 15-30 dzieci. - Dzieci dostawały zastrzyki w ramię i pośladki - nie wiadomo dlaczego. Pewnego dnia mama przyszła się ze mną pożegnać. Wywozili ją do Niemiec. Złapałem ją i nie puściłem. Żandarm, który ją pilnował, chyba musiał mieć dzieci, bo widząc moje przywiązanie do mamy, pozwolił bym pojechał razem z nią. Wywieźli nas do miejscowości Belleburg. Tam mamę zatrudnili u gospodarza, którego syn służył w SS. Gospodarz miał zły charakter - wspominał. Pod koniec 1945 r. szczęśliwie wrócił do Polski. Jego mama jeszcze w Niemczech wyszła ponownie za mąż. - Ponieważ ojczym bał się o swoje życie, gdyż zapisał się do ORMO, wyjechaliśmy w jego rodzinne strony do Chełmiec k. Oblęgorka - mówił roku. Ojczym miał twardą rękę, dlatego uciekłem z domu do piekarni na ulicy Kilińskiego w Kielcach. Pracowałem po 15-16 godzin na dobę. Piekliśmy chleb dla wojska. Z Kielc przeszedł do piekarni w Chęcinach. W 1962 roku Stanisław Markowicz kupił działkę w Zgórsku i tam mieszka do chwili obecnej. W 1999 roku, podczas wizyty w Niemczech w Belleburgu, na skutek wspomnień, dostał zawału serca. Uratowano go w niemieckim szpitalu.
Informacje ogólne o kombatantach w województwie świętokrzyskim przedstawił Karol Fijałkowski. -W 2009 roku w województwie z uprawnieniami było 14 tysięcy kombatantów, oprócz tego około 20 tys. podopiecznych, czyli wdowy lub wdowcy po kombatantach. Na dzień dzisiejszy jest ok. 20 tyś. kombatantów w województwie a podopiecznych około 3 tys. - mówił pełnomocnik marszałka ds. kombatantów i osób represjonowanych.