Razem o problemie w Nowinach
14 Maja 2020Plan działania w sprawie pogorzeliska w Nowinach był tematem rozmów w Starostwie Powiatowym w Kielcach. Przystąpili do nich zarówno przedstawiciele naszego urzędu, gminy Sitkówka Nowiny, jak i mieszkańcy gminy. Udało się wypracować w tej sprawie porozumienie oraz ustalić najważniejsze kierunki działań.
Obecni byli starosta kielecki Mirosław Gębski, wicestarosta Tomasz Pleban, członkowie Zarządu Powiatu Cezary Majcher, Stefan Bąk i Mariusz Ściana, przewodniczący Rady Powiatu w Kielcach Jacek Kuzia, radni powiatowi Tomasz Gruszczyński i Zenon Janus. Gminę Sitkówkę-Nowiny reprezentowali wójt Sebastian Nowaczkiewicz, radni gminni i mieszkańcy.
Jak to było z wydawaniem decyzji…
Spotkanie rozpoczęło się od gorzkich słów wypowiadanych pod adresem zainteresowanych instytucji. Dotyczyły one m. in. sposobu przekazywania informacji w mediach. Wójt gminy, Sebastian Nowaczkiewicz długo bronił swojej decyzji wydanej w oparciu o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, która zezwalała, jak się okazało nieuczciwemu przedsiębiorcy, na zbieranie w tym miejscu odpadów. Długo też omawiał historię powstania miejsca magazynowania odpadów w Nowinach, wykazując działania podjęte przez niego w tej sprawie. Zarzucił poprzedniemu Zarządowi Powiatu (w latach 2014-2018, w którego skład weszli: Michał Godowski, Zenon Janus, Marek Kwiecień, Józef Szczepańczyk i Bogdan Gierada) nie uwzględnienie wszystkich elementów przy wydawaniu decyzji. - Starostwo Powiatowe wydając decyzję w kwietniu 2018 roku powinno również zebrać wszystkie materiały w sprawie i dotrzeć również do decyzji Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, w której to jest określony obszar ochrony pośredniej ujęcia wody w Bolechowicach. Na tym obszarze nie powinno być lokalizowane takie składowisko - powiedział wójt.
Wicestarosta Tomasz Pleban poprosił o odniesienie się do tego zarzutu obecnego na spotkaniu radnego powiatowego Zenona Janusa (wicestarostę kieleckiego poprzedniej kadencji), który przyznał, że decyzję o pozwoleniu na składowanie wydał ówczesny starosta kielecki (Michał Godowski), a nie Zarząd. – Zarząd jako taki w tamtym czasie nie był w temacie. Sprawę prowadził stosowny wydział i osoby merytorycznie do tego przygotowane. Na dzień wydania decyzji wszystko było uregulowane zgodnie z literą prawa. Nie było niedociągnięć w tej sprawie – powiedział Zenon Janus.
Magdalena Kumor, pracownik Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska kieleckiego starostwa podkreśliła, że wójt uchwalając miejscowy plan, nie ujął w nim faktu, że znajduje się tam komunalne ujęcie wody dla miejscowości Bolechowice.
– Mało tego, w zaświadczeniu o przeznaczeniu działki, wydanym przez wójta gminy z 2018 roku, które przedstawił nam przedsiębiorca, jest informacja, że działka nie znajduje się w obszarze specjalnej strefy ekonomicznej, ani też, że nie podlega rewitalizacji. My nie otrzymaliśmy żadnej informacji, że znajduje się w strefie ujęcia wody dla miejscowości Bolechowice - powiedziała.
Zenon Janus przyznał, że może „gdzieś po drodze” wszyscy popełnili błędy. – Że nie siedliśmy w momencie, kiedy poprzedni zarząd cofnął decyzję w lipcu 2018 roku, że z samorządem gminnym nie wypracowaliśmy żadnego rozwiązania, które by ustrzegło przed tym, co się stało. Wtedy miałoby to kosztować 3 miliony złotych. Teraz to koszty dziesięć razy większe.
- Dlaczego w takim razie poprzedni zarząd wiedząc, jakie to koszty, nie zabezpieczył takiej sumy w budżecie powiatu na 2019 roku? To byłoby łatwiejsze niż 30 milionów teraz – zapytał starosta Mirosław Gębski.
- Każdy z nas będąc samorządowcem wie, że jeżeli nie życzymy sobie na swoim terenie pewnych zjawisk, to ich nie planuje. Wiedząc, że znajduje się tam ujęcie wody, to nie zezwala na tego typu przedsięwzięcia – dodał członek Zarządu - Stefan Bąk.
- Nikt nie spodziewał się, że przedsiębiorca wszystkich oszuka i nielegalnie będzie składował substancje niebezpieczne. Teraz wszyscy jesteśmy obciążeni tym problemem – mówił wójt Nowaczkiewicz.
Mariusz Ściana powiedział, że nie zgadza się z tezami, że powiat nic nie robił w tej sprawie. – Wylała się na nas fala krytyki, że nic nie robimy. Dzień po pożarze podjęliśmy szereg działań w trybie kryzysowym, które doprowadziły do stanu, w którym jesteśmy dzisiaj. Może nie mieliśmy pełnej wiedzy, jak najlepiej uporządkować teren, ale efekt końcowy jest taki, że nie zostawiliśmy mieszkańców samych z problemem, a teren jest posprzątany. Jako jedyni podejmowaliśmy działania w tym miejscu.
Starosta Mirosław Gębski odniósł się także do zarzutów, że powiat prowadzi spotkania w sprawie pogorzeliska, nie zapraszając na nie gminy. – To nie starosta był gospodarzem spotkań u wojewody świętokrzyskiego. Byliśmy stroną zapraszaną – wyjaśnił szef powiatu.
Wicestarosta Tomasz Pleban podkreślił, że w sprawie pogorzeliska padło wiele niepotrzebnych słów.
Mieszkańcy gminy przyznali, że potrzebują jasnej informacji, co do planów uprzątnięcia terenu. – Słyszę, że starostwo robi dużo, ale my o tym nie wiemy. Chcemy współpracować, chcemy poznać dalsze działania władz powiatu – mówiła pani Dorota.
Dalsze działania powiatu
Po godzinie rozmów, udało się jednak przejść do konkretów i wskazania głównych założeń dalszego postępowania. Mimo różnic, cel jest jeden – zabezpieczyć teren pogorzeliska i zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom.
- Obecnie Zarząd Powiatu zajął się wyłonieniem biegłego, który dokładnie oszacuje straty, przedstawi zakres prac i przygotuje rzetelną wycenę kosztów zlikwidowania uporządkowanego już pogorzeliska. Po zapoznaniu się z kwotą i zakresem prac, Zarząd przystąpi do poszukiwania źródeł wsparcia finansowego dla tego zadania. Na podstawie opinii biegłego, będziemy dokonywać wyboru technologii usunięcia pozostałości – powiedział wicestarosta Tomasz Pleban – Jak będziemy znać kwoty, wtedy będziemy chcieli wywieźć i zutylizować odpady z pogorzeliska. Teren będzie przygotowany do rekultywacji, którą naszym zdaniem powinna przeprowadzić Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. To jest nasz kierunek.
Wicestarosta dodał, że nie jest możliwe wygospodarowanie z budżetu powiatu tak wysokiej kwoty, o której mówią wstępne szacunki. Niewykluczone, że powiat będzie musiał przystąpić do unijnych przetargów.
– Będziemy działać wielotorowo. Musimy znaleźć oszczędności z bieżących wydatków powiatu. Nie zrealizujemy szeregu inwestycji, w tym drogowych we wszystkich gminach, nie zainwestujemy w szpitale ani szkoły. W planach mamy zwrócenie się w tej sprawie do premiera Mateusza Morawieckiego o pieniądze z rezerwy budżetowej, do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz fundacji PKN Orlen– dodał Tomasz Pleban.
Wójt Sebastian Nowaczkiewicz zadeklarował chęć współpracy i wsparcie finansowe dla działań podejmowanych przez starostwo. – Bez wsparcia rządu nie jesteśmy w stanie sami rozwiązać docelowo tego problemu – dodał wójt.
Mieszkańcy uspokojeni
- Wiemy, że w ciągu tygodnia nie da się tego uporządkować, ale liczymy na informacje w tej sprawie - powiedziały przedstawicieli mieszkańców.
Po spotkaniu władze powiatu i gminy wyszły do mieszkańców oczekujących przed kieleckim starostwem.
Na zakończenie spotkania przewodniczący Rady Powiatu Jacek Kuzia zaapelował do wszystkich wójtów, by przy ustalaniu miejscowych planów, nie zezwalać na uciążliwe inwestycje w pobliżu miejsc zamieszkania. – To włodarze mają nadzór nad wydawaniem pozwoleń na różnego rodzaju inwestycje. I tak powstają betoniarnie, fermy, kurniki, kopalnie, chlewnie. Potem mieszkańcy mają problem – dodał Jacek Kuzia.