200 lat dla pana Adama
9 Czerwca 2017200 lat dla pana Adama
Adam Szymański, mieszkaniec Chmielnika, w zdrowiu i w otoczeniu kochającej rodziny dożył setki. Z tej niezwykłej okazji, Jubilata odwiedził starosta kielecki Michał Godowski oraz członek Zarządu Powiatu w Kielcach Marek Kwiecień.
Były życzenia, szampan i wspaniały tort urodzinowy. Starosta Michał Godowski oraz członek Zarządu Powiatu Marek Kwiecień wręczyli Jubilatowi list gratulacyjny wraz z upominkami, życząc jednocześnie kolejnych, jeszcze piękniejszych urodzin. Goście gratulowali Panu Adamowi wspaniałego jubileuszu oraz świetnej kondycji. Jubilatowi, któremu towarzyszyła rodzina, zaśpiewano głośne 200 lat. Adam Szymański urodził się 4 czerwca 1917 roku.
- W imieniu samorządu powiatu kieleckiego składam Panu najserdeczniejsze życzenia, zdrowia i pogody ducha – powiedział starosta. - Jestem niezmiernie rad, że wśród mieszkańców naszej małej ojczyzny jest osoba, której życie toczyło się na przestrzeni stu lat. Był pan świadkiem wielkich wydarzeń historycznych – zarówno tych dramatycznych jak i radosnych. Tacy ludzie jak pan są wspaniałym źródłem wiedzy o losach mieszkańców naszego kraju, województwa i powiatu.
Gratulacje złożył także Marek Kwiecień. – Życzę panu dalszych długich lat w zdrowiu i szczęściu. Niech kolejne lata będą pełne spokoju i miłości bliskich. Pana długie życie jest skarbnicą wiedzy dla kilku pokoleń Polaków.
Pan Adam cieszy się dobrym zdrowiem, pamięcią i ogromnym wsparciem rodziny. Spotkanie było okazją do poznania jego bogatego życiorysu. Przyznał, iż doskonale pamięta czasy przedwojenne. Jubilat przeżył cały wiek polskiej historii, był świadkiem wielu przemian ustrojowych i społecznych.
Bogaty życiorys
– Żyłem w czterech ustrojach, przedwojennym, wojennym, komunistycznym i w tym obecnym. Kiedyś dużo pracowałem i nic mi nie szkodziło, teraz nic nie robię i mi to szkodzi, bo zawsze lubiłem być w ruchu. Obecnie poruszam się korzystając z pomocy laseczki – żartował sobie jubilat.
Podczas spotkania podzielił się wspomnieniami z lat swego życia. Nadmienił, iż zawsze ciężko pracował. Ale, jak przyznał, najpiękniejsze chwile przeżył przed wojną.
- Pochodzę ze Zrecza Małego. W 1944 roku ożeniłem się i zamieszkałem w Chmielniku. Jako młody już 14 letni chłopak pracowałem u Żyda, gdzie oprócz innych elementów z drewna, produkowałem właśnie laski, głównie z trzciny. Po wojnie w Chmielniku bardzo ciężko się żyło. Było biednie. Przez większą część życia, praktycznie do emerytury do roku 1982 pracowałem jako stolarz w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Chmielniku, ale prowadziłem też gospodarstwo rolne, które dawało nam żywność – opowiada.
Wraz z żoną Jadwigą, która zmarła pięć lat temu, wychował czwórkę dzieci – samych synów. Najstarszy jest Marek, potem Tadeusz, Robert i Janusz. Doczekał się dziesięciorga wnucząt oraz dziesięciorga prawnucząt.
- Dzieci starałam się surowo wychowywać. Musieli mi pomagać. Wiedzieli, że najpierw praca, a potem przyjemności. Chyba mi się udało. Każdy ma dom, wspaniałą rodzinę. Mają za co żyć – przyznaje. Zawsze starałem się być uczciwy. Dużo od siebie wymagałem.
Jego pasją od zawsze były konie. – Wyhodowałem ich 24 sztuki. Gdy nie było taksówek, zdarzało się, że woziłem bryczką mieszkańców do Kielc i do Buska. Co tydzień przewoziłem księdza do Domu Pomocy Społecznej w Łagiewnikach. Wtedy Dom prowadziły siostry zakonne. Po wojnie też powoziłem, dopóki nie pojawiły się samochody.
- Tato dość długo hodował konie. Chyba był jednym z ostatnich w Chmielniku, który je trzymał – opowiada najstarszy syn Marek. - Kupował zwierzęta na targach, daleko od domu. Potem sprzedawał, żyliśmy z tego. Do niektórych koni mocno przywiązywaliśmy się.
Obecnie pan Adam mieszka sam w domu, który wybudował. - Tuż obok mieszka syn Robert, który z żoną Ireną codziennie mu pomagają, gotują obiady. - Pomimo sędziwego wieku doskonale sobie radzi – przyznaje jeden z braci, Robert Szymański.
- Tato jest człowiekiem bardzo pracowitym, spokojnym przywiązanym do swojego otoczenia i gospodarstwa – dodaje najstarszy syn Marek.
Je, co daje natura
Nigdy nie stosował żadnych diet, nie oszczędzał się w pracy w gospodarstwie. - Zawsze dużo się ruszałem – przyznaje. - Nie jestem zwolennikiem dzisiejszego jedzenia. Lubię dania proste, oparte na mleku i serach. Wyśmienite danie to zsiadłe mleko, ziemniaki, kawa inka. Nigdy nie miałem kataru ani kaszlu. Nigdy nie chorowałem na grypę. A jak mnie bolał kręgosłup, to nagrzałem cegłę szamotową, owinąłem w materiał i przykładałem do kręgosłupa. Potem mi doradzili, że na kręgosłup najlepsza jest skóra z kota. Żaden doktor mi tego nie powiedział. Czy zima czy lato, skóra z kota musi być. Zimą piłem spirytus z miodem, w małych ilościach, kieliszek. Dla odporności.
Pan Adam nie ma żadnych kłopotów z pamięcią i nadal tryska humorem. – Tato uwielbiał wodę źródlaną, która sam mu przywoziłem do domu prosto ze źródła. Lubił jeść to, co mama przygotowała, maślankę, masełko, swojskie wyroby. Tato ma niezwykle mocny organizm – opowiada najstarszy syn.
Najgorszy czas….
Pan Adam opowiedział o batalii, jaką stoczył z władzami w walce o dom. – Za komuny nie miałem dobrze – przyznaje. - Postawiłem dom koło Chmielnickiego Centrum Kultury. To mi ówczesna władza go zabrała, na kino. Obiecali, że oddadzą za materiał i robotę. Żaden adwokat nie chciał mi pomóc. Mówili, że z władzą nie wygram. Do Warszawy nawet jeździłem, do komitetu centralnego, żeby pieniądze odzyskać. To mi oddali, tyle ile chcieli. Nie wszystko. Za to miałem ciągle rewizje w domu, bo w tym czasie handlowałem skórami.
Podczas wojny jubilat o mało nie stracił życia. – Kiedyś zatrzymali mnie Niemcy, chcieli mnie rozstrzelać, bo wiozłem dzieci żydowskie. Kazali odwieść do getta. Udało mi się ujść z życiem i oddać dzieci w bezpieczne miejsce.
Pan Adam jest członkiem Światowego Koła Żołnierzy Armii Krajowej, odznaczonym Krzyżem AK. Podczas wojny roznosił rozkazy, a także woził broń do lasu.
Na koniec długiej opowieści, na twarzy sędziwego mieszkańca Chmielnika maluje się wzruszenie. - Dziękuję bardzo - mówił głeboko poruszony - Nie spodziewałam się, że takiego wieku dożyję - stwierdził.