Kapliczka św. Mikołaja w Kakoninie
9 Lipca 2019Znajduje się w Kakoninie, należącym do gminy Bieliny, w miejscu masowo odwiedzanym przez turystów – na wschodnim stoku góry Łysicy, przy czerwonym szlaku turystycznym między Świętym Krzyżem a Świętą Katarzyną. Ma tu też początek niebieski szlak turystyczny prowadzący na Wał Małacentowski.
To środek prastarej Puszczy Jodłowej, porastającej stromo wypiętrzone, główne pasmo Gór Świętokrzyskich, zwane Łysogórami. Gęsty las i odludne góry przez wieki nie sprzyjały podtrzymywaniu kontaktów między mieszkańcami wiosek położonych po południowej i północnej stronie Łysogór. Chcąc utrzymać łączność, należało wybrać najłatwiejsze drogi. W górach są nimi przełęcze i z takim właśnie elementem rzeźby terenu mamy tu do czynienia. Przejście, zwane Przełęczą św. Mikołaja i położone na wysokości około 535 m n.p.m., od niepamiętnych czasów zapewniało relacje mieszkańców Kakonina, Porąbek i Podlesia (po południowej stronie) oraz Woli Szczygiełkowej i Dębna (po stronie północnej). Tędy też prowadziła najkrótsza droga, z której korzystali mieszkańcy licznych wiosek po południowej stronie Łysogór, pragnący przedostać się na drugą stronę pasma na uroczystości kościelne w biskupim Bodzentynie.
Dlaczego jednak wystawiona na przełęczy kapliczka nosi wezwanie św. Mikołaja? Zwykle kojarzymy tę postać z roznoszeniem prezentów, choć św. Mikołaj jest także patronem, m.in. bednarzy, cukierników, piwowarów, piekarzy, młynarzy, flisaków, żeglarzy, marynarzy, rybaków, strażników, jeńców, dzieci, panien, studentów, młodych małżeństw oraz – uwaga! – strzeże od wilków. Zgodnie z polską tradycją ludową święty ten ma bowiem sprawować władzę nad tymi drapieżnikami. W Karpatach wierzono, że w noc św. Mikołaja wilki zbierają się w jednym miejscu, a święty wyznacza, czyje bydło i owce mogą one pożreć w nadchodzącym roku.
Wezwanie św. Mikołaja nosi wiele kościołów ze starodawną metryką. W regionie świętokrzyskim, w diecezjach kieleckiej, radomskiej i sandomierskiej, jest ich kilkanaście. Ma je także kościół parafialny we wspomnianym wyżej Dębnie, położonym po północnej stronie Łysogór. W dawnej świątyni, wykonanej z drewna modrzewiowego, była kaplica św. Mikołaja z rzeźbą i relikwiami patrona. W latach międzywojennych XX wieku podawano informację, że wcześniej w kaplicy znajdowały się dwa obrazy. Jeden przedstawiał napad wilków na Dębno i sąsiednie wioski. Namalowano pożeranie ludzi i zwierząt domowych. Drugi obraz uwieczniał cudowne ocalenie od wilków za sprawą św. Mikołaja.
Pamiętajmy przy tym, że, w stosunku do Dębna i Kakonina po drugiej, zachodniej stronie Łysicy znajduje się wioska Wilków, która na pewno została tak nazwana z racji siedliska drapieżników w podmokłej dolinie. Zresztą, jeszcze w połowie XIX wieku pisano o wilku w tych stronach: „wszędzie pospolity”. Tutejsi mieszkańcy, żyjący w nieustannym strachu z powodu napadów wilczych watah, dawniej za nic nie chcieli nawet wymawiać nazwy tego zwierzęcia, bojąc się przesądnie, aby nie wywołać go w ten sposób z kniei. Określano go tylko neutralnie słowem źwirz. Od czasów staropolskich pamiętano też zapewne przestrogi, udzielane przez pradziadów, które w literacką formę przybrał Mikołaj Rej: „Tak kazał św. Mikołaj, bo jeśli mu barana dasz, pewny pokój od wilków masz”.
Gdy zatem w 1876 roku na przełęczy łysogórskiej w Kakoninie wystawiono drewnianą kapliczkę, miano zapewne w pamięci niejedno spotkanie z wilkami. Droga przez tereny ich panowania była niebezpieczna i dlatego postanowiono odwołać się do opieki odpowiedniego patrona – stąd wezwanie św. Mikołaja.
I dzisiaj też koło kapliczki przechodzi się bez większego strachu. Trasa ze Świętego Krzyża na Łysicę i do Świętej Katarzyny należy przecież do obowiązkowych punktów pieszych wycieczek. Przy kapliczce, gdzie ustawiono ławy do siedzenia i stoły, urządza się zwykle przerwę na odpoczynek i posiłek.
Jakże przyjemnie było oglądać skierowaną wejściem na wschód budowlę, której modrzewiowe drewno nabrało charakterystycznego kolorytu, a dwuspadowy, kryty gontem dach swym strzelistym kształtem zrównywał się z drzewami. Jakże wielki nastrój majestatycznej natury towarzyszył chwilom religijnego skupienia... Można już było przeboleć, że w kapliczce nie zachowało się żadne wyposażenie. Starzy bywalcy gór wspominali jedynie piękną rzeźbę św. Mikołaja, która miała stać na ołtarzu. Może wyglądała tak, jak zachowana dotąd rzeźba w kapliczce św. Mikołaja w Chańczy koło Rakowa?
Niestety, wszystko to przepadło wraz z pożarem, wywołanym w 1996 roku zapewne przez bezmyślnych turystów lub przypadkowych przechodniów. Kapliczka spłonęła doszczętnie. Na jej miejscu pracownicy Świętokrzyskiego Parku Narodowego, wspomagani przez mieszkańców, wśród których przodował Leszek Kierecki ze Świętej Katarzyny, na podobieństwo pierwotnej kapliczki wznieśli obiekt stojący do dziś.
W 2008 roku grupa przewodników świętokrzyskich, którzy otrzymali wówczas uprawienia, ufundowała rzeźbę św. Mikołaja. Wykonał ją artysta ludowy Jarosław Winiarski z Bielin. 6 grudnia, czyli w dniu patrona kapliczki, figurkę poświęcono i umieszczono w budowli. Św. Mikołaj powrócił na przełęcz i nie można wykluczyć, że będzie miał co robić w obronie podróżnych, skoro w bieżącym roku po raz pierwszy sfotografowano wilki na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Było to wprawdzie na Bukowej Górze, ale cóż to za odległość parędziesiąt kilometrów dla prawdziwie dzikiego zwierza?
Cezary Jastrzębski